„Kasta” to nie tylko sędzia i protokolantka…

No to lecimy z kolejną dawką ujawniania sposobu działania sądu, próby dyskredytacji, poniżania, wpływania na biegłych oraz podejmowania wszelkich kroków zniszczenia mnie przez Kastę w Środzie Wielkopolskiej – a właściwie zorganizowaną grupę przestępczą – wobec których mam nadzieje już niedługo ktoś postawi akt oskarżenia.

Pamiętacie temat opinii psychiatrycznej z poprzedniego posta? Chodziło o to jak oceniano, czy powinienem na wniosek biegłych zostać zamknięty na 4-ro tygodniową obserwację w psychiatryku w Pruszkowie, bo te zakłamane i skorumpowane sucze dopuściły się fałszerstwa w opinii na „naciski” z prokuratury w Środzie Wlkp. i Sądu w Środzie Wlkp. Dla przypomnienia. Sławny Sędzia Szmyt, co to postanowił nie zwolnić mnie z kosztów rozpoznania skargi o stwierdzenie przewlekłości sprawy karnej, którą prowadził tylko dlatego, że występuję w STUDIO POLSKA W TVP INFO oraz pomagam ludziom w sprawach rodzinnych (zapomniał też o karnych) prowadzi moją sprawę karną, w której jestem oskarżony o:

1. Nękanie mojej partnerki w okresie, w którym zgłosiłem jej i dzieci zaginięcie i poszukiwałem ich, gdy były ukrywane i przewożone z miejsca na miejsce przez Jana Janasiaka – byłego agenta ABW wykorzystującego znajomości, umiejętność wręczania łapówek oraz szantaże i zastraszenia.
2. Nękanie mojego tfu go mać „teścia”, również w tym samym okresie i okolicznościach.
3. Nękanie jego konkubiny, niejakiej Pani Lidii W. – Pani doktor z Poznania, prowadzącą swoją własną przychodnię, również w tym samym okresie i okolicznościach.
4. Pobicie mojej partnerki przy próbie odzyskania uprowadzonych córek.
5. Znęcanie psychiczne, fizyczne, ekonomiczne w okresie naszego wspólnego, życia i mieszkania razem.
6. Groźby śmierci wobec mojego „teścia” w dniu kiedy nie wypuścił od siebie do domu gdzie mieszkaliśmy dzieci i ich mamy.

O samej bezpodstawności zarzutów i prowadzeniu procesu dla kpiny i celowego izolowania mnie od dzieci i Anny, aby pedofil mógł wyprać mózg mamie dzieci i doprowadzić do rozpadu związku i rodziny, której ten typ nigdy nie zaznał i nigdy nie był w stanie zaznać, bity i gnębiony przez swoich rodziców w dzieciństwie, opowiem w oddzielnym poście.

W sprawie, w której jestem oskarżony, padły zarzuty zaprezentowane tylko przez Jana Janasiaka, a które „potwierdziła” moja ówczesna partnerka oraz jego konkubina i była żona. Chociaż „potwierdziła”, to za dużo powiedziane. Ot po prostu, zeznały nakłonione przez Janasiaka do złożenia zeznań by uwiarygodnić, jak groźnym przestępcą jestem, bo kochałem (i chyba nadal jeszcze kocham) jego córkę, dałem jej dom, poczucie bezpieczeństwa, radość z życia, miłość i rodzinę, której tak pragnęła a nigdy nie miała (jest z rozbitej rodziny, którą w wychowaniu zastąpił śp. dziadek Ani – notabene jedyny człowiek, który był szczery wobec mnie i jedyny, którego szanowałem w tej rodzinie, a który poprosił mnie na samym początku, bym zadbał o jego wnuczkę, tak jak on dbał). Ale przede wszystkim dałem jej poczucie pewności, że nikt jej więcej nie skrzywdzi, tak jak robił to jej ojciec.

Cały proces, jak u większości z was, jest jedną wielką farsą, bazującą na pomówieniach. Zeznania wyżej wspomnianych, nie są ze sobą spójne. Często całkiem sprzeczne ze sobą (o czym innym razem). Przy jednoczesnym braku jakichkolwiek dowodów nieosobowych a w przypadku rzekomej groźby wobec Jana Janasiaka, nawet sfabrykowanych – co potwierdził nawet raport z KWP Poznań. Niemniej jednak, prowadząca sprawę Marlena Migielicz z PR w Środzie Wlkp. stwierdziła, że nie ma znaczenia brak podstaw i brak dowodów. Ważne by sprawa się toczyła, bo dzięki temu będzie można mnie trzymać z dala od Ani i moich córeczek, Amelki i Emiliki. A przy tym można przytulić sporą kwotę pieniędzy (podobno coś pomiędzy 25-50 tyś zł. wg konkubiny „Jasia”).

Sprawa ciągnęła się rok. W ostatniej niemal chwili, prokurator decyduje: „STAWIAMY AKT OSKARŻENIA. Nieważne, że w trakcie modyfikowaliśmy zarzuty 4 razy, żeby dopasować wiarygodność zarzutów do zeznań zmiennych. Nieważne, że nic poza zeznaniami nie mamy. Nieważne, że Makara złożył do akt kilkaset dowodów niewinności. Chodzi przecież o to, żeby wywiązać się ze zobowiązania, za które wzięła kasę. Ważne aby był akt i aby odizolować go na jeszcze trochę od Anny i dzieci, bo nie do końca o nim zapomniały i jeszcze do niego lgną. No i wreszcie, trzeba frajera zniszczyć psychicznie, bo za mocno stawiał się przez ten rok”. Sprawa trafia do sądu jakoś na początku lipca 2016, do osławionego już Pana Szmyta, który wyznacza termin 3 rozpraw w pierwszych 5 dniach października od rana do zamknięcia sądu. W trakcie trzech dni przesłuchuje niemal 20 świadków. Kilku nie mogło się zjawić, więc przesłuchania przesunięto w ramach pomocy prawnej i videokonferencji do marca 2017. Niemniej jednak, podczas trzech pierwszych rozpraw, zeznania złożyli niemal wszyscy świadkowie powołani przez J.J. Cała rodzina, przyjaciele i dwie koleżanki Ani. Nie zjawił się tylko konkubent Ani matki – w porę uciekł do Niemiec obejmując kadrę pływacką jako trener i nie przystąpił do tego cyrku, bo wiedział co go czeka za składanie fałszywych zeznań, mimo że wcześniej w prokuraturze złożył takie zeznania. Ostatecznie tamta strona odstąpiła od jego przesłuchania. Co ważniejsze, wszyscy z wyjątkiem czwórki wymienionej na początku, Ani Babci i koleżanki z LO, zeznali…. na moją korzyść. Nie potwierdzili rewelacji. Nikt nic nie wiedział. O wszystkim dowiedzieli się od Jana Janasiaka i Ani, która przytakiwała na to co mówił Janasiak. On sam natomiast zeznał, ochronnie dla siebie, że wszystko wie od Anny. Sam nigdy nie był świadkiem zarzutów które mi stawiał. SZOK!!!

Po trzeciej rozprawie, sędzia wydaje ciekawe aczkolwiek sprzeczne postanowienie. Cytuję:„Sąd postanowił: 1. Na podstawie art. 253 § 1 k.p.k. uchylić środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji zastosowany wobec Marka Makary i Stefana Makary, albowiem nie utrudniają postępowania, 2. Na podstawie art. 193 § 1 i 2 k.p.k., art. 194 k.p.k. i art. 202 § 1 k.p.k. dopuścić dowód z opinii dwóch biegłych psychiatrów i jeśli to konieczne psychologa z Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Pruszkowie ul. Partyzantów 2/4 na okoliczność stanu zdrowia oskarżonego Marka Makary, w szczególności, czy w okresie zarzucanych czynów miał zachowaną zdolność rozpoznawania ich znaczenia i kierowania swoim postępowaniem, czy może uczestniczyć w postępowaniu karnym w charakterze oskarżonego, ewentualnie z jakimi zastrzeżeniami, czy wykazuje zdolności i skłonności manipulacyjne i jaki jest poziom jego agresji i kontroli nad agresją, czy gromadzenie na przestrzeni wielu lat korespondencji elektronicznej i smsowej itp. świadczy o istnieniu zachowań o charakterze obsesyjnym. Termin sporządzenia opinii wyznaczyć na 3 miesiące (z możliwością przedłużenia), 3. Zobowiązać strony do podania w terminie 3 tygodni do wskazania konkretnych nagrań (nazw plików i określenia strony – karty w aktach, których odtworzenia się domagają).

Uchyla środki zapobiegawcze i jednocześnie wysyła na badania psychiatryczne, mimo zeznań nie potwierdzających, że do zarzuconych mi czynów doszło? I to jeszcze celem stwierdzenia czy gromadzenie na przestrzeni lat korespondencji elektronicznej i smsowej świadczy o istnieniu zachowań o charakterze obsesyjnym”? Że co proszę? Przecież wskazane smsy i maile, pochodziły z urządzeń Anny, które zostawiła w domu, bo przecież pojechała tylko na tygodniowy urlop – co wyraźnie potwierdziła podczas przesłuchania w niebieskim pokoju, gdzie zeznawała na okoliczność rzekomych gwałtów jakie miałem na niej stosować przez osiem lat związku. Zarzutów ostatecznie nie postawiono, bo Ania zaprzeczyła swoim zeznaniem by do nich doszło (zarzut ten zaprezentował również nie kto inny jak „dżeJ dżeJ” zaraz po tym, jak to ja zaprezentowałem dowody gwałtów i molestowania Anny przez niego).

Podczas zaprzeczania gwałtom z mojej strony, Ania na zadane jej pytanie: „gdy postanowiła Pani odejść od partnera w dniu 02.07.2016r….”, przerwała i krzyknęła: „ale ja pojechałam tylko na urlop, po tygodniu miałam wrócić” – nie jest to dokładny cytat, ale takie odwzorowanie jej słów miało przerwanie pytania Sędziego. Tak czy siak, myślę sobie… Ten sędzia raczy chyba żartować. Czy on uczestniczy w tej samej sprawie co ja? No ale nie ma zmiłuj. Trzeba iść. Badanie wyznaczyli mi na 31 stycznia 2017 w Tworkach k. Pruszkowa. Trzy wybitne specjalistki (dwie z psychiatrii i jedna psycholog – nie mająca prawa do wykonywania zawodu, co już wszyscy wiecie, ale wolę przypomnieć, jakby komuś umknęło), miały akta już pod koniec października 2016r. Wiecie kiedy się z nimi zapoznały? O godzinie 09:15 – 09:45 w dniu 31.01.2017r. Ja miałem zgłosić się na badanie tego dnia na 09:00. One w pół godziny zapoznały się z XIV tomami akt. Fajnie nie? Rzetelność pierwsza klasa. Ale co fajniejsze, to ich reakcja, słyszalna przed drzwi na korytarzu. Były tak „dyskretne”, że ich komentarze słyszało jeszcze 6 innych osób oczekujących na badania po mnie. Jedno z pierwszych zdań jakie dało się słyszeć, brzmiało: „O co on jest oskarżony? O ja pier***e, aż tyle tego jest? Kto to będzie czytał?”. Po chwili ciszy, kolejny komentarz: „Jak ch*j jest winny”. W tym momencie do gabinetu doszła Pani psycholog. Po następnych pięciu minutach zostałem zaproszony do gabinetu, gdzie usiadłem sobie na krzesełku, wiedząc z jakimi suczami mam do czynienia i że będą broniły „niewinnej dziewczyny, którą osiem lat krzywdziłem znęcając się nad nią”. Wchodząc uruchomiłem dyktafon i przystąpiłem do „wyjaśnień”. Ponad dwie godziny opowiadania, jak to tworzyliśmy wspaniałą rodzinę. Jak się kochaliśmy, jak z tego związku mamy dwie córeczki. I jak pedofil i sadysta niszczy nam życie teraz i starał się niszczyć wcześniej. Pod koniec, Pani psycholog pyta, czy jak będzie taka konieczność to czy zgadzam się jeszcze raz do nich przyjść na uzupełnienie wypowiedzi. Oczywiście potwierdzam, że tak, po czym umawiam się z nią na telefon na dzień następny, celem potwierdzenia tej konieczności. Grzecznie się żegnam, wychodzę, wyłączam dyktafon zabezpieczając nagranie i wracam do domu.Kolejnego dnia dzwonię do Pani psycholog, przedstawiam się i dowiaduję się, że nie ma konieczności abym przychodził, bo one już wszystko wiedzą resztę potwierdzają dowody z akt sprawy.

Potem następuje okres oczekiwania, podczas którego przesłuchiwana jest przyjaciółka najlepsza mojej Ani i sąsiedzi – kolega w domu którego doszło do porwania przez policję na zlecenie prokuratora Migielicz i Gucze mojej starszej córki, oraz jego córka. Janeczek stara się zabłysnąć intelektem przy przesłuchaniu Ani przyjaciółki. Chcąc podważyć jej wiarygodność, sugeruje, że to mnie łączyły z nią większe relacje i zażyłości niż Anię. Słowem, zasugerował, że ona przyjeżdżała do mnie, gdzie ja podczas nieobecności Ani (studiowały wtedy razem w tej samej grupie, więc zajęcia miały razem) miałem leczyć ją z bezpłodności. Ponieważ byłem w tym „ekspertem”. Zresztą tego dnia „teściu” stwierdził, że jestem ekspertem w wielu dziedzinach – dzięki Jasiu za uznanie – między innymi w psychologii, psychiatrii, dziennikarstwie i wielu innych… Słowa uznania z ust kogoś takiego jak on – chyba się rozpłaczę ze szczęścia ?. Niemniej jednak mocno mu się oberwało od świadka za te sugestie. Ma szczęście że nie oskarżyła go o pomówienie, bo by przegrał z kretesem łajza.

Kilka tygodni później dostałem wezwanie na sprawę. Wpłynęła opinia „specjalistów” – od siedmiu boleści. Sąd musiał rozpoznać wniosek biegłych o umieszczenie mnie w psychiatryku (wniosek i opinia w załączeniu). Co ciekawe, rozpoznawał wniosek w trybie art. 203 § 1 kpk., który brzmi: „W razie zgłoszenia przez biegłych takiej konieczności, badanie stanu zdrowia psychicznego oskarżonego może być połączone z obserwacją w zakładzie leczniczym tylko wtedy, gdy zebrane dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że oskarżony popełnił przestępstwo. Przepis art. 259 przesłanki odstąpienia od stosowania tymczasowego aresztowania § 2 stosuje się odpowiednio, chyba że oskarżony wnosi o poddanie go obserwacji”. Tu ciekawostka pierwsza. Biegłe wniosły o badanie wbrew przesłankom na istnienie ku temu dowodów. Ciekawostka druga. Ten sam sędzia, rozpoznawał wcześniej wniosek prokuratora o areszt tymczasowy wobec mnie, gdzie wniosek oddalił, stwierdzając m.in., że zebrane dowody przeczą by do zarzucanych mi czynów doszło w prezentowanych zarzutach. Wręcz stwierdził, że do gróźb wobec „teścia” w ogóle nie doszło. Można mieć jedynie podejrzenie popełnienia czynu nękania Ani. Ten dokument wrzucę przy okazji kolejnej opowieści podając również argumenty, że i to nie może być penalizowane z art. 190a § 1kk. tak jak początkowo sądził.

Niemniej jednak, dzień przed rozprawą, udałem się do tych kobietek – specjalistek, z żądaniem wskazania który materiał dowodowy potwierdza że popełniłem przestępstwa i dlaczego kłamią i fałszują opinię. Pouczam je o odpowiedzialności. O jednej z nich słyszę – co nagrałem – że decyzja zapadła na tą chwilę, mogę się odwołać od wydanego postanowienia… YYYYYY… WHAT? WHAAAAAAAAT??????? – pomyślałem. Jakiego wydanego postanowienia? Przecież rozpoznanie wniosku jest jutro. O czym ona bredzi… Psychiatra i medium w jednej osobie? No zaskoczyła mnie, co nie często się ludziom zdarza. Zaniemówiłem na moment, po czym raz jeszcze dałem jej szansę na skorygowanie opinii na taka zgodną z prawdą i udałem się w stronę wyjścia, bo już mnie przerażali Ci ludzie zombie tam się poruszający. Jakiś kolo w białym fartuszku, otworzył mi drzwi bez klamek i wyszedłem. Udałem się do Pani psycholog, którą postraszyłem swoją wiedzą i ją też wezwałem do skorygowania opinii, grożąc postępowaniem karnym. Po naciskach i braniu pod włos by odpowiedziała czemu uległy naciskom ze środy i że wiem o telefonach z prokuratury i z sądu bo mam bilingi, na których widnieje kilkanaście połączeń do nich, odpowiedziała: „skąd Pan wie o naciskach? jak Pan dotarł do bilingów”? Uśmiechnąłem się tylko, podziękowałem i wyszedłem chuchając trzy razy w telefon na szczęście, który oczywiście pracował w funkcji „zarejestruj przyznawanie się do winy pseudo biegłych”.

Na drugi dzień trafiam przed obliczę wymiaru wszechmiłosiernego Pana Szmyta – który okazało się, że nie jest wszechmiłosierny ☹. Dotąd lubiany przeze mnie i uczciwy wydawać by się mogło człowiek, okazał się mendą jakich mało. Uległ naciskom i sugestii prokuratorki Migielicz (swojej przyjaciółki z którą uczestniczy w licznych imprezach okolicznościowych – co potwierdził w swoim oświadczeniu) i na posiedzeniu wyłączonym z jawności, gdzie żaden oskarżyciel posiłkowy nie został dopuszczony do sprawy, ujawnił treść opinii i wydał postanowienie o umieszczeniu mnie w psychiatryku na okres 4 tygodni. Fragment uzasadnienia: „Na etapie postępowania przygotowawczego odmówiono zastosowania tymczasowego aresztowania. Od tego czasu zgromadzono jednak nowy materiał dowodowy, który może potwierdzać linię oskarżenia. Jeśli zważyć na wielość i zakres zarzutów, liczbę osób pokrzywdzonych, rodzaj naruszanych dóbr, sugerowane kontynuowanie inkryminowanych zachowań uznać można, że nawet wobec niekaralności oskarżonego istnieje ryzyko wymierzenia mu kary bezwzględnego pozbawienia wolności, choćby w niewysokim zakresie. (…) Przychylenie się więc do stanowiska obrony byłoby złamaniem reguł postępowania”. Hmmm… niby fajnie, ale… To „ale” jest bardzo istotne. Po pierwsze. „(…)od tego czasu zgromadzono nowy materiał dowodowy(…)”. A i owszem. Zgromadzono. Ale tylko składany przez oskarżonego. Materiał, który ponownie udowadniał, że oskarżony Makara jest niewinny. Po drugie, twierdząc że jest nowy materiał, pan Szmyt nie wskazał który to materiał ma dawać wysokie prawdopodobieństwo. Te argumenty były główną przesłanką uchylenia przez Sąd Okręgowy postanowienia Szmyta i skierowania do ponownego rozpoznania wniosku, który wiecie jak się zakończył z poprzedniej opowieści. Najlepszym w uzasadnieniu było zdanie: „Przychylenie się więc do stanowiska obrony byłoby złamaniem reguł postępowania” – powiedział to człowiek, który sam złamał regułę postępowania z art. 174 k.p.k. która brzmi: „Dowodu z wyjaśnień oskarżonego lub z zeznań świadka nie wolno zastępować treścią pism, zapisków lub notatek urzędowych”. Jak się okazuje, opinia, również traktowana jest jak takie pismo. I te trzy „ekspertki”, nazywające się biegłymi sądowymi, z których jedna nie wiadomo na jakiej podstawie została zatrudniona przez sąd, nie mając prawa do zatrudnienia, winny uczestniczyć w posiedzeniu, na którym po wysłuchaniu ich wywodów dlaczego uważają, że ich wniosek spełnia warunki art. 203 § k.p.k., Sędzia winien podejmować decyzję. Tu ich nawet nie wezwał, czym sam te reguły złamał.

Zaraz po wydaniu postanowienia, „teściunio” wsadził swoje brudne pedofilskie łapska w akta sprawy, wyciągnął opinię i zaczął ją rozpowszechniać. Najpierw po rodzinie, potem po tym pseudo policjancie bandycie, co to był wynajmowany do pilnowania moich córek i ich mamy, by z nikim nie gadały, a teraz odsiaduje wyrok za pobicie mojej mamy, policjantom i w innych postępowaniach sądowych, gdzie szczycił się określeniem „MAKARA MA UROJENIA NA MÓJ TEMAT”. Bidulek zdziadziały, nie wiedział jednak, że łamie przepisy prawa z art. 241 § 2 kk oraz dopuszcza się pomawiania mnie. Ponieważ dodatkowo w tym czasie, gdy opinią się posługiwał, była ona zaskarżona i złożone zostało zawiadomienie do prokuratury o fałszerstwo tj. art. 233 § 4 kk. Mógł się łachudra wstrzymać chociaż do czasu zakończenia śledztwa – ale nie. Przecież trzeba zrobić wszystko by Makarę uwalić. Poza tym, przecież ta opinia to dla niego lep na muchy. Gdzie jej nie pokaże, to zdyskredytuje Makarę, mimo że biegłe fałszując ją napisały, że może świadczyć o urojeniach, a nie że świadczy. Posunął się nawet do tego, że opinii tej użył w innym postępowaniu karnym, prowadzonym w Warszawie, gdzie jego znajomości nie sięgają. Postarał się więc o pomanipulowanie sędziną. I tak, zgłosił się jako świadek do sprawy na której zaprezentował… a jakże. Opinię z urojeniami Makary na jego temat. Zapomniałem dodać, że w tym samym czasie Prokuratura w Grodzisku Mazowieckim, prowadzi dochodzenie w sprawie ujawniania opinii przez niego zgodnie z wyżej wspomnianym art. 241 § 2 kk. Przypomnę również że słynny Pan RZECZNIK KGP o nazwisku CIARKA, również powoływał się na te twierdzenia o urojeniach, chcąc zdyskredytować mnie w oczach opinii publicznej. Odpowiedni tweet widnieje na jego tweeterze gdzieś w okolicach 9-12 marca br. Niemniej jednak, Sędzia, która do tej pory nie miała podstaw do kierowania mnie na badania, po uzyskaniu wiedzy o takiej opinii, wysłała mnie na badania oddzielne. Zrobiła to w czerwcu br. ustalając badanie na lipiec. Początkowo się nie zgodziłem, ale ostatecznie uznałem, że pójdę. W końcu tutaj raczej macki prokuratora Migielicz i Sądu w Środzie Wlkp. nie sięgają, a oni nie będą wiedzieli, że jestem skierowany na badania. I tak w lipcu odbyło się badanie, które zakończyło się wydaniem opinii. Całość w ciągu ok. 3 tygodni od zlecenia przez Sąd Wawa Ochota. Pierwsza sporządzana była przez 7 miesięcy.

Odebrałem opinię w piątek. Dodam, że pomimo iż sprawy dotyczą innych zarzutów, to pokrywają się w czasie i dotyczą tych samych osób. Zatem moje zeznania w pierwszym jak i drugim badaniu, pokrywają się idealnie. Dotyczą tych samych zdarzeń, tych samych osób, tych samych dat. Wnioski biegłych? Szok i niedowierzanie… Jak mogły to zrobić. Kto w to uwierzy? Na pewno nie Janasiak, Prokurator Migielicz i Sędzia Szmyt. Makara jest normalny. W pełni poczytalny. Nie ma uszkodzenia Układu Nerwowego. Nie ma Afektu chwiejnego, zaników pamięci… Kurde… Nie ma nawet urojeń w odniesieniu do Janasiaka… Już widzę ten płacz i kolejne kombinowania, co tu zrobić. Co więcej, opinii nie da się podważyć i stwierdzić nieważność jak przy pierwszej, bo nie ma na niej podpisu psychologa. Jest za to podpis dwóch psychiatrów wyżej cenionych od całej poprzedniej trójki.

Morał opowieści jest taki, że jak chcecie coś zrobić dobrze, to zróbcie to sami. Analizujcie dokładnie wszystko co robią przeciwko Wam, a potem wy to wykorzystujcie. Nie zarzucajcie łamania prawa, jeśli sami je łamiecie. Nie zlecajcie wykonania roboty komuś, mówiąc mu jak robota ma być wykonana, jeśli nie wiecie czy ten ktoś się nie wysypie i nie popełni błędów na waszą niekorzyść. Nie wykorzystujcie materiałów, które mogą być użyte przeciwko Wam. Działajcie konsekwentnie i przyjcie do przodu nieważne jak będą Was gnoić. Nie ważne ile razy przewrócą was na ziemię i poniżą w oczach społeczeństwa. Wstańcie. Pluńcie im w gęby, śmiejcie się z nich patrząc im w oczy i róbcie swoje. Czas takiego postępowania i bezkarność tych bandytów zbliża się do końca. My jesteśmy pokoleniem który zmieni ten system. To my jesteśmy pokoleniem które sprawi, że bandyci w togach i ich znajomi, odpowiedzą za łamanie prawa, fałszowanie opinii i skazywanie nas na więzienia i izolację od dzieci, tylko dlatego bo taki mają kaprys, wbrew prawu i wbrew prawdziwym ustaleniom, tylko dlatego że dzielą kasę pomiędzy sobą.

To my jesteśmy pokoleniem, za pomawianie którego, obrócimy to przeciwko pomawiającym (matki dzieci, w niektórych przypadkach ojcowie, dziadkowie, prokuratorzy i sędziowie). To my doprowadzimy do pociągnięcia do poniesienia prawnych konsekwencji kuratorów, pracowników OPS, pracowników KOPD. To my cierpliwością i zjednoczeniem, sprawimy że łajzy które chcą nas zniszczyć psychicznie, sami psychicznie wysiądą. Bo mimo że jest ich sporo jakby tak na to patrzeć i wbrew temu że oni wydawać by się mogło są ponad prawem, to nas jest więcej i prawo nadal stoi po naszej stronie i naszych dzieci, nie zakłamanych i skorumpowanych bydlaków, którzy zgrywają elitę, będąc w rzeczywistości tylko elYtą, biednymi osobnikami płci mieszanej, przez nikogo nie kochanymi, znęcającymi się nad słabszymi w imię „wyżej sram niż dupę mam”. Na pokrzepienie serc i zagrzania ducha do dalszej walki i nie odpuszczania, i do zachowania zwartej i silnej konsekwencji, puśćcie sobie jedną piosenkę, którą już wielokrotnie wam polecałem, a którą słucham, gdy nadchodzi moment zwątpienia, czy dam radę. LUXTORPEDA – HYMN. A potem przypomnijcie sobie o mnie, o kolegach z grupy. O innych z tym samym problemem, co wy. Przypomnijcie sobie, że nie jesteście sami. Jest nas tysiące. Razem powalimy każdy beton. Nawet ten beton pseudo wymiaru sprawiedliwości. Razem pokażemy tym tumanom w togach, że przepisy prawa których nie znają i nie szanują interpretować należy na naszą stronę, bo jesteśmy pokrzywdzonymi a pokrzywdzonych ma wspierać ślepy wymiar sprawiedliwości.
„Wiara, siła, męstwo, to nasze zwycięstwo
Na ziemię powaleni, wstajemy nie giniemy”

Marek Makara

Udostępnij

One Reply to “„Kasta” to nie tylko sędzia i protokolantka…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *