Narastającym zjawiskiem wśród osób dotkniętych „mową nienawiści” ze strony drugiego rodzica własnych dzieci (której towarzyszy walka w sądzie o majątek, godność i przede wszystkim o dzieci albo chociaż jakiekolwiek kontakty z dziećmi) są inicjowane właśnie wspólne zmagania ojców i matek z systemem.
Systemem, który nawołuje do walki między ojcami i matkami tylko po to, by zarabiać jak najwięcej na naiwnych rodzicach, na których nikomu tak naprawdę nie zależy. Do tej pory osobami najbardziej cierpiącymi byli mężczyźni – ojcowie pozbawieni jakiejkolwiek godności przez państwo, które w dalszym ciągu za nic ma sobie najcenniejszy dar jakim jest dziecko. Za nic ma sobie również prawa dziecka, które stanowią o tym, że ma ono zagwarantowany kontakt z obojgiem rodziców. Za nic ma sobie również prawo i obowiązek każdego rodzica, by utrzymywał stałe kontakty i relacje osobiste z dzieckiem. Gdy taki rodzic powołuje się na swoje prawa w sądzie, jest najzwyczajniej ignorowany, a nawet wyśmiewany przez sędziego. Może nie zawsze bezpośrednio, chociaż i to się zdarza. Ale często sposób prowadzenia spraw właśnie tak odbierają osoby bezskutecznie szukające wsparcia w wymiarze sprawiedliwości, który ma rozwiązać szybko i skutecznie konflikt pomiędzy rodzicami, jeśli sami nie są w stanie dogadać się co do opieki nad dziećmi.
Tymczasem konflikt ten jest podsycany. Wymiar sprawiedliwości buduje coraz większe napięcie i coraz większą pogardę rodziców do siebie. Robi tak od wielu lat, proceder ten sięga czasów PRL-u. Tymczasem świadomość społeczeństwa rośnie. Matki walczące w sądach z nienawiści do swojego partnera ‒ budowanej często przy pomocy koleżanek, rodziny, ale również i przede wszystkim adwokatów oraz prokuratorów, zaczynają dostrzegać, że system je wykorzystuje i śmieje im się w twarz. Tyczy to również władz rządzących, mediów, rzeczników praw obywatelskich i praw dziecka.
W ostatnim czasie pojawia się coraz większa grupa ludzi łącząca swe siły w walce właśnie z takim nieuczciwym systemem, który jest jak rak rozdzierający duszę od ciała obojga rodziców. Początkowo była to niewielka grupka kilku ojców, którzy o swoje prawa walczyli pojedynczo najczęściej przed domem „matki porywaczki”, którą dzięki mowie nienawiści i właśnie obecnie działającemu systemowi, tak traktowali i tak nazywali. Z czasem zaczęli łączyć siły. Z bannerami, na których widniały jednoznacznie brzmiące napisy typu „dość sądowej patologii! dość sądowej mafii!” zaczęli manifestować swoje prawa do wychowywania dzieci, również walcząc o odzyskanie rodziny na ulicach miast. Przed sądami, przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Ojcowie krzyczeli jak to sądy są niesprawiedliwe i niszczą dzieci pozwalając matkom-porywaczkom izolować je od drugiego, jakże ważnego w życiu dziecka rodzica. Rodzica dającego wzór. Rodzica, który jest pierwszą miłością córki i pierwszym bohaterem syna. Matki tego nie rozumiały…
Jednak jakiś czas później, pokrzywdzone mamy również rozpoczęły swoje manifestacje na ulicach miast, wykrzykując hasła w podobnym tonie. Ale zaraz, zaraz… Matki zabierające i porywające dzieci krzyczą, że sądy i system są niesprawiedliwe dla ich dzieci? Że ojcowie są źli? Zacząłem się zastanawiać, podobnie jak rzesza innych ojców – jak to możliwe? Okazuje się, że jest to możliwe. Matki zaczęły rozumieć, że walczą z ojcami same będąc wykorzystywane przez system. Duża ich część nie otrzymuje należytej pomocy od państwa, które jest strażnikiem rodziny. Zgodnie bowiem z art. 18 Konstytucji Rzeczpospolitej Polski „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
W podobnym tonie wypowiada się Kościół. Po to bierzemy ślub, by być pod jego ochroną. By w jedności i szacunku do siebie, tworzyć rodzinę i wychowywać dzieci. Niestety Kościół także o nas zapomniał i zepchnął sprawę na margines. A przecież wystarczyłoby, żeby jego wysłannik odwiedził taką zagubioną rodzinę dając jej wsparcie duchowe ze swojej strony i uświadomił, że taka walka to nie wszystko i nie ma po co rzucać się sobie do gardeł. W końcu połączyła te dwie osoby miłość. Często rozbijana przez głupotę i chwilowe zagubienie się, którego skutki oglądamy później w opłakanym stanie skrzywdzonych najbardziej dzieci. Zniszczonych psychicznie, a często i skrzywdzonych fizycznie. Bo to dzieci właśnie dokonują samookaleczeń, dopuszczają się samobójstw. (Polska pod względem samobójstw dzieci jest na drugim miejscu na świecie). Wystarczy jedna mała pomoc, rozmowa, wsparcie, ażeby uchronić dzieci i samych rodziców przed wyniszczającym ich systemem państwa, czerpiącym krociowe zyski z ich walki między sobą.
Jak wspomniałem, mamy dostrzegły również problem wychodząc na ulicę. Jednak w dalszym ciągu traktowały ojców jak wrogów. Do czasu gdy zrozumiały, że to nie ojciec, mężczyzna jest ich wrogiem, a państwo i system. Podczas manifestacji zorganizowanej przed Ministerstwem Sprawiedliwości (15.12.2019 r.) przez grupę matek z Eurydyki i MamyMówiąDość, pojawili się tam również ojcowie z grupy TylkoTata. Pięknie brzmiące nazwy pokazują od razu, jak każda grupa traktuje się priorytetowo i jak nastawiona jest do drugiej strony, często nie rozumiejącej co rzeczywiście oznacza to określenie. TylkoTata np. nie oznacza, że dla dziecka ma być tylko tata, a nie mama, ale że mężczyzna jest tylko tatą i nikim więcej. Nie bankomatem mającym zastąpić miłość i wsparcie psychiczne czy mentalne dla dziecka. Jest tylko tatą. Tego właśnie nie rozumiały mamy rozpoczynające manifestację, które na „dzień dobry” zaatakowały ojców nasyłając na nich policję i zakazując udziału w manifestacji.
Ojcowie jednak pokazali, że nie zależy im na pognębieniu matek, ale na wsparciu w walce o to samo. W końcu byli jedynymi osobami „zaproszonymi” przez mamy na manifestację po tym, jak zaproszeni goście je zignorowali. Z listy posłów, mediów czy ministrów sprawiedliwości pokroju pana Michała Wójcika, który rzekomo walczy o dobro dzieci czy też Mikołaja Pawlaka, Rzecznika Praw Dziecka, nie pojawił się nikt. Nikt nie wysłuchał postulatów matek. Nikt oprócz ojców, którzy rozwinęli swoje bannery wspierając matki i pokazując, że walczymy o to samo. O dobro naszych dzieci. Okazało się także, że matki zrozumiały (przynajmniej te które osobiście były na manifestacji), że nie ma co walczyć ze sobą. Że trzeba walczyć wspólnie ramię w ramię. Tylko tak dojdziemy swoich praw i zmienimy ten prostacki system, pozwalający łamać prawo przez sędziów i prokuratorów, silnie wspieranych przez polski rząd, udający że zmienia system i chce zmienić prawo by było równe dla obojga rodziców i rzekomo właściwe dla dzieci. Pomoc w dochodzeniu praw, a także w godzeniu się rodziców powinny udzielać instytucje do tego powołane, które jednak nie są odpowiednio przeszkolone i nie wiedzą co tak naprawdę jest dobre dla dzieci.
Zgodzić się należy z redaktorem Karolem Podgórnym, że nadzieją dla tych skrzywdzonych dzieci i ich rodziców jest tylko Kościół, który swego czasu znacząco przyczynił się do upadku komunizmu w Polsce. Może i tym razem będzie miał znaczący wpływ na zmianę prawa i uświadamianie rodziców, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że są ofiarami całą rodziną, by ratować tradycję małżeństwa i rodziny, która jest tak naprawdę przyszłością naszego kraju. Bez rodziny i właściwego wychowania dzieci oraz przygotowania ich do życia właśnie w rodzinie, nasza tradycja i cały kraj upadną. Zniszczone psychicznie dzieci nie będą bowiem w stanie tworzyć przykładnych rodzin i wychowywać własnych dzieci.
Warto zadać pytanie kto na takim stanie rzeczy będzie korzystał i święcił triumf końcowy. Na pewno nie my rodzice i nie nasze dzieci. Dobrą radą zatem pozostaje hasło – „rodzicu włącz myślenie zanim zaszkodzisz swojemu dziecku walcząc o interes własny, a nie interes dziecka”.
MAREK MAKARA
Portal TylkoTata jest przedsięwzięciem społecznym i istnieje tylko dzięki hojności naszych Darczyńców. Jeśli tylko podoba Ci się to, co robimy, możesz wesprzeć nas dowolną kwotą, która pozwoli nam dalej prowadzić naszą wywrotową działalność. Po prostu kliknij banner ze świnką-skarbonką i gotowe! WSZYSTKIM DARCZYŃCOM DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!
Ciekawie napisane. Chciałbym wyrazić uznanie za Twój trud. Mam nadzieję, że będzie więcej takich wpisów 🙂 Gratki. Będę częściej zaglądał.
Dziękujemy w imieniu autora artykułu. Będzie podobnych jeszcze więcej już wkrótce.
Trafny felieton, rzetelnie opisujący stan rzeczywisty. Jedyne zastrzeżenie jakie mam, to do wiary w dobrą społecznie, wolę kościoła katolickiego. Jestem katolikiem i byłem wiele lat związany z kościołem, lecz moje doświadczenia i wnioski z obserwacji procesu jakiemu uległ, każą mi poddać w wątpliwość poprawność wnioskowania służącemu tym sformułowaniom.
Nie zamierzam nikogo przekonywać do swojego stanowiska, tylko podzielić się z innymi brakiem swojej wiary w pożyteczne społecznie działania tej instytucji.
Niestety, ale muszę się zgodzić. Kościół katolicki, a w rzeczywistości jego funkcjonariusze, nie ma pojęcia o problemie i nawet nie jest w stanie go zracjonalizować ani nawet zrozumieć. To przykre, piszę to także jako katolik, na podstawie własnych doświadczeń. Pozdrawiam – Miro Wilewski.